Bajka, nie-bajka

b8

Dawno, dawno temu za górami i za lasami w państwie jakich kilka, w wiosce jakich wiele, żyła sobie biedna dziewczyna.
Kiedyś jednak nie była ona biedna miała rodziców, przyjaciół, kota i dom na skaju lasu. Rodzice dziewczynki byli jak wszyscy w wiosce poddanymi dobrego króla.
Rytm życia mieszkańców wyznaczały pory roku i pory dnia. A miesiące i dni tygodnia mijały szybko wypełnione pracą, modlitwami i dobrym słowem. Każdy z mijających tygodni wydawał się jednakowy, a rządy sprawowane przez króla były dobre.

b3 b2 b1

Mieszkańcy wioski byli szczęśliwi, gdyż po trzech dniach pracy na polach króla, mogli przez kolejne trzy dni doglądać własnych grządek, a dnia siódmego wszyscy razem, w odświętnych ubraniach zmierzali do kaplicy położonej w centralnej części wioski. By tam słuchać mądrych nauk o tym jak żyć.
To właśnie ten siódmy dzień tygodnia był uwielbiany przez wszystkie dziewczynki, gdyż był jedynym dniem, kiedy mogły się wystroić i wpleść kolorowe wstęgi w swoje długie warkocze.
Dziewczynka – nasza bohaterka od dziecka uwielbiała kolorowe wstążki i świecące paciorki, a że jej rodzicom dobrze się wiodło jak większości ludziom z wioski, więc raz na jakiś czas po dobrych zbiorach z ich poletka, ojciec kupował swojej córce świecidełko lub kawałek tkaniny na targu, tak jak i inni ojcowie. A dziewczęta dnia siódmego wystrojone, szły do kaplicy.

***

b5
Pewnego razu w zwykły normalny wiosenny dzień, zdaje się w trzeci dzień tygodnia do wioski przybyła pewna postać. Zamieszkała w chacie nad jeziorem. Przybyła dziwnie bo nie pieszo jak wszyscy, a powozem w konie zaprzężonym, a do tego drzwi inni ludzie jej otwierali, jeszcze inni potrawy podawali, inni łóżko słali i inni włosy czesali. Ludzie z wioski nadziwić się nie mogli jak to jest, że jedna kobieta, a tyle pomocy innych potrzebuje. Ale nic to, obserwowali i się w nie swoje sprawy nie mieszali.

b7

Minęło lato i nastała jesień. Jakby niezauważalnie chata nad jeziorem zmieniła się w dwór, z piętrami i fasadami. A ludzie z wioski wabieni szybkim zarobkiem zamiast na swoich grządkach to na Kobiety polach pracowali, a jeszcze inni w ogóle pracować przestali tylko w karczmie siedzieć zaczęli. Plotka niosła że ziemię swoją sprzedali Pani znad Jeziora i teraz już pracować nie muszą. Jednak tylko karczmarz ręce zacierał i gospodę otwierać zaczął codziennie, a nie jak wcześniej tylko dnia siódmego. I cały tydzień gości miał. Na początku tylko paru, jednak z czasem coraz więcej i więcej.
Minęło kolejne lato i nim ludzie się opamiętali już pod karczmą stali z pustą sakwą, w której wiatr próżno monet szukał. Pusto w nich było, a pić się chciało. Sprzedali chłopy domy i te też przepili, i kiedy zostali już bez niczego ruszyli do Pani znad Jeziora z pretensjami. Ona zaś na to że przecież wszystko uczciwie zostało załatwione, ale jeżeli chcą to na służbę do niej się zaciągnąć mogą. Tak oto wioska zniszczyła swe szczęście sprzedając się Pani znad Jeziora.

***

b9

A co z dziewczyną się stało? Równie banalna historia.
Dziewczynka z dnia na dzień dorastała i widziała co dzieje się w wiosce, że to już nie jest to samo szczęśliwe miejsce z jej dziecięcych lat. Jednak jej rodzinie dość długo udało się ustrzec zależności od Pani znad Jeziora. W tym czasie dziewczyna nauczyła się, a była przy tym bardzo utalentowana pięknie wiązać kokardy i jeszcze piękniej dobierać ich kolory, a słynęła właśnie z tego że przepięknie łączyła tkaniny z których powstawały bajeczne tęczowe ozdoby. Przyjaciółki bardzo zazdrościły Jej umiejętności i daru jaki miała, Pewnego dnia jedna z dziewcząt zebrała się na odwagę. Zabrała wszystkie swoje wstążki i koraliki i poszła z nimi do Pani znad Jeziora, gdy Ta zobaczyły te przepięknie wywiązanie kokardy (daleko im było do oryginału), malutkie duże i wielkie, kolorowe i jednolite oniemiała z zachwytu. Pani znad Jeziora była dobrą kobietą, wiedział co piękne i warte uwagi. Zatrudniła dziewczynę u siebie na służbie, jako główną garderobianą, a sama zabrała kokardy i pojechała z nimi wprost przed oblicze króla.

b10
Widywać króla nie mógł każdy, gdyż trzeba było się wcześniej umówić na audiencję, a na tą można było czekać w nieskończoność, no chyba że się było Drogą Przyjaciółką Jego Królewskiej Mości. Gdy tylko król ujrzał przepiękne ozdobne i dekoracyjne kokardy otworzył oczy ze zdumienia, że można zrobić coś tak pięknego. Król od razu przyozdobił swój strój w kokardy i zamówił ich po kilka tuzinów dla swojej rodziny i całej świty. Pani znad Jeziora pokłoniła się pięknie i obiecała jak najszybciej spełnić życzenie króla za stosownym wynagrodzeniem oczywiście.

***

I to jest już koniec tej bajki – nie-bajki. Zaskoczeni? Zniesmaczeni? Szkoda wam tej biednej dziewczyny? Takie jest życie rozejrzyjmy się dookoła i otwórzmy oczy, a każdy z nas w swym mieście dostrzeże taką wioskę.

b4

2 odpowiedzi na “Bajka, nie-bajka”

  1. Masz absolutna rację , takie “wsie” można spotkać na każdym kroku
    Kurcze nie dość, że szyjesz takie cuda to jeszcze masz lekkie pióro 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.

Discover more from majunto

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading